Fantasy z Morrigan w tle.

Blog o ciekawostkach historycznych, świecie "Królewskich Psów", różnicach kulturowych, rewolucjach w ludzkim umyśle wywołanych zmianami na świecie i innych sprawach wybieranych dlatego, że mnie zaciekawiły.

piątek, 6 maja 2011

Przestrzeń w świecie fantasy

Wyprawa jest istotnym elementem wielu opowieści fantasy - należy wręcz do kanonów gatunku. Oznacza to, że od czasu do czasu trzeba opowiedzieć o ludziach jadących "stąd-dotąd" lub też "stamtąd-tam". Dokładnie w ten sposób przedstawiał kierunek swej podróży mały Sindbad w radzieckiej bajce z lat 60-tych... i okropnie mnie to śmieszyło w dzieciństwie.
Niesłusznie.
Zauważmy, że ta kwestia zależy ściśle od wyobrażenia przestrzeni, jakie ma podróżujący człowiek, jego doświadczeń z drogą i sposobu poznania tejże.
Dzisiaj dysponujemy mapami lub dokładnym zdjęciami lotniczymi, znamy drogę zanim jeszcze na nią wkroczymy, a i tak pokonujemy ją sunąc po asfalcie w wygodnym samochodzie z prędkością dwukrotnie większą niż najszybsza niegdyś dostępna dla człowieka: na myśliwskiej łodzi holowanej za harpunem wbitym w wieloryba.
Przed XVII wiekiem map prawie nie było, nawet żeglarze dysponowali tylko opisami wybrzeży (bardzo precyzyjnymi) i mieli poważne kłopoty z określeniem właściwej pozycji - bycie nawigatorem słusznie uchodziło za wiedzę tajemną.
Wojska posiadały plany istotnych obiektów, ale z systematycznymi mapami kraju było znacznie gorzej. Wszelkie kopce graniczne, punkty orientacyjne, oznaczone przeprawy stanowiły podstawową informację ale i tak najważniejszy był przewodnik znający trasę z doświadczenia.
Większość podróżnych zresztą poruszała się po wytyczonych szlakach, oficjalnych oznaczonych traktach (często podlegających pewnej ochronie i kontrolowanych), w dodatku tylko określone grupy ludzi podróżowały gdzieś dalej: kupcy, czeladnicy na wędrówce, pielgrzymi... i wszelkiego rodzaju ludzie luźni: złodzieje, prostytutki, kuglarze, sezonowi robotnicy. Rycerze posiadający własne nadanie jeździli często na oficjalne zjazdy, ale tylko w wyznaczone i ustalona tradycją miejsca - cały swój czas i tak poświęcali na trening i pilnowanie posiadłości. Rycerze służący komuś - podróżowali tam, gdzie ich zaprowadziła służba... ale nie znaczyło to wcale podróży dalekich ani przesadnie częstych. Dyplomaci podróżowali bez przerwy - ale ilu ich było?
Jak z tego wynika: materiałem na autentyczną opowieść drogi jest przede wszystkim przeżywanie samego faktu podróży i towarzyszących jej trudności codziennych niż podróż daleka...
Ale czy to mało?

1 komentarz: