Fantasy z Morrigan w tle.

Blog o ciekawostkach historycznych, świecie "Królewskich Psów", różnicach kulturowych, rewolucjach w ludzkim umyśle wywołanych zmianami na świecie i innych sprawach wybieranych dlatego, że mnie zaciekawiły.

poniedziałek, 30 maja 2011

Creatio Fantastica i dyskusja o Królewskich Psach



Creatio Fantastica zamiesciło dwugłos recenzji: pozytywną i odswieżająco krytyczną.

Cóż, w krytycznej dostało mi się za kilka rzeczy, więc wyjasnię po kolei "co autor miał na myśli"...

1. Moje związki z Robertem Wegnerem są ciekawym tematem do owocnego badania a wpływologia to taka specyficzna dyscyplina, która czasem udowadnia, że istnieje pewny dowód na ścisłe kontakty między Majami i Egipcjanami: jedni i drudzy potrafili usypać duże kamienie w piramidy.

Niestety nie czytałem nic Roberta Wegnera. Moja strata, nadrobię to, obiecuję... ale niczego w związku z tym w "Królewskich Psach" nie zmienię, bo wbrew pozorom - to kompletny świat, tylko jeszcze nie wszystko o nim napisałem.
A poza tym wszystkie opowieści ze zbiorku powstały przed rokiem 2003 - z powodów rodzinnych na kilka lat przerwałem przygodę z pisaniem.
"Morrigan" i "Jeszcze raz Morrigan" wyszły w Science-Fiction w 2001 roku; z tym, że wymyślone zostały o wiele wcześniej. Mało prawdopodobne, żebym Robertem Wegnerem się inspirował, skoro debiutowałem rok czy dwa lata przed nim. A czy było odwrotnie, to wie tylko p. Robert. Pewne jest jednak, że nie znał świata Wielkiej Ziemi - bo akurat ta historia nie została nigdzie wcześniej pokazana. Co wymyślił - wymyślił na własny rachunek. No, może z niewielką pomocą faktu, że na ziemi istnieją Mongołowie...
Mój świat i jego świat powstały niezależnie od siebie, ale wywodzą się ze wspólnego źródła: historii cywilizacji istniejących w świecie realnym. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ani on ani ja nie wymyśliliśmy zasad życia i walki na stepach Azji czy w Afryce Pn. Niejaki Mahomet twierdzi, że przed nami zrobił to Allach. Są liczni zwolennicy tej tezy...

Prawdę powiedziawszy czytam niewiele fantasy - częściej sięgam po historię.
Autor, który chce wykreować coś bogatego, nie musi sięgać po cudze fantasy, skoro ma źródła historyczne i archeologów. Prawdziwa historia bywa znacznie bardziej inspirująca: są kroniki japońskie i chińskie, Tajna Historia Mongołów, autentyczne arabskie i tureckie poematy - wszystko dostępne w księgarniach i antykwariatach po polsku.
Są też zwykłe zasady komponowania opowieści, podpowiadające, jak pisać, żeby osiągać pożądany efekt - a ja, trzeba trafu, studiowałem je od dzieciństwa najpierw sam (jako nałogowy czytelnik) a potem u bardzo wymagających profesorów.

Życiowe meandry Rhouda-an zacząłem układać mniej więcej w epoce zabaw żołnierzykami, pod wpływem filmowych adaptacji Odysei i japońskiego kina historycznego z Tatsuyą Nakadai i Toshiro Mifune - tyle, że musiałem dorosnąć, żeby te zabawy przerobić na prozę. Stąd dla rodziców przestroga: nie zabierajcie dzieciom klocków i żołnierzyków. One wiedzą co robić.

2. Związki między moimi bohaterami czy historiami mogą się wydawać luźne. Ale są wbrew pozorom dosyć mocne... co w kolejnych historiach się okaże. Na przykład Hubercik z Brodzidołków jest wnukiem Kelleta van Tretnau... i uczniem-wychowankiem jednego z rycerzy z batalii Królewskich Psów... Po prostu jeszcze nie wszystko napisałem :-). Trzeba cierpliwie poczekać.

3. Kwestia imion i narodowości zasługuje na szersze omówienie - tu powiem tylko, że w Krakowie w czasach Kazimierza Wielkiego przeważały imiona niemieckie i czeskie, które najczęściej nosili wierni poddani polskiego króla: Niemcy, Polacy, Czesi, Wołosi, Rusini... wspierający go dzielnie w walkach z poddanymi innych władców: Niemcami, Polakami, Czechami, Rusinami, Wołochami... a tego typu sytuacja w Europie stanowiła normę, gdyż wówczas o życiu decydowali władcy stojący na czele armii a nie narody.

Migracje ludności i mozaiki etniczne średniowiecza to temat piękny i ciekawy, a przy tym niezwykle inspirujący. Zainteresowanych odsyłam do "Imienia Róży" a dokładniej: do losów Salvatora...
Ostatecznie, ja nie piszę doktoratu z socjologii średniowiecza, tylko fantasy. I na własny rachunek błąkam się po strzępach wiedzy, jaka nam wszystkim została.




4. Magia... magia magii jest potężniejsza niż sama magia - tyle cudów, ile zobaczyli ludzie żądni rozrywki, nie stworzył nawet Merlin. A jednocześnie w autentycznych tekstach nigdy magowie nie występują jako władcy - jedynie jako doradcy królów. Każdy sam musi sobie odpowiedzieć, dlaczego nie zasiedli na tronach...
Ja to wyjaśnie tak: taka młodziutka Alicja robi cuda. Ale tylko kilka i w sposób daleki od perfekcji. A umiejętność naprawienia komus uszkodzonego ciała nie jest najlepszą ochroną ani przed mieczem ani przed szubienicą. O militarnych walorach magii przekonał się niejaki Clovis w "Róży i mieczu" konfrontując się z dosyć sprawnym rycerzem.
A każdy, kto uważa, że leczenie jest działalnością bezpieczną czy też dającą władzę - powinien sprawdzić, dlaczego w XXI wieku w pewnym państwie europejskim dr Garlicki stał się "gwiazdą" sensacyjnego materiału telewizyjnego. Miał szczęście: 300 lat wcześniej skończyłby na stosie.
Po prostu moje czarownice żyją w świecie, w którym nawet o pośmiertnej rehabilitacji trudno marzyć.
Alicja należy do elity zawodowej: uczyła się w szkole i umie czytać, a nawet posiada kilka książek. Takich jak ona w Królestwie jest mniej więcej 30 na kilka milionów mieszkańców. Czy to daje władzę? Czy magia w ogóle potrzebna jest do kierowania ludźmi?
Pozostałe wiedźmy z Królestwa muszą zadowolić się tym, co natura dała. Ale Matka-Natura nie daje gruntownego wykształcenia zawodowego a władanie nadludzkimi siłami ma swoje koszty. O niektórych Alicja wspomniała Hubertowi...

A ja nie będę tak od razu zamieszczał kompendium wiedzy na temat mojej koncepcji magii. Niech wymagający czytelnik też ma swoją zabawę...

1 komentarz:

  1. Mężczyzna - właśnie w trakcie lektury - twierdzi, iż porównanie z panem Wegnerem jest uzasadnione - i owszem - jeśli porównujący przeczytał w życiu dwie jeno książki - Wegnera i Morrigan :)
    Paulina
    liliac

    OdpowiedzUsuń