Fantasy z Morrigan w tle.

Blog o ciekawostkach historycznych, świecie "Królewskich Psów", różnicach kulturowych, rewolucjach w ludzkim umyśle wywołanych zmianami na świecie i innych sprawach wybieranych dlatego, że mnie zaciekawiły.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Papierowy azyl dla języka - recenzja

Recenzja na portalu Papierowy Azyl pokazała mi, jak dziwnymi ścieżkami krąży ludzka wyobraźnia, nawet, jeśli ma szlak jasno wyznaczony przez w miarę konkretną opowieść.
Jak to zwykle bywa - po dobrej (niekoniecznie pochlebnej) recenzji autor ma o czym pomyśleć.
No i myślę... Zadziwia mnie rozmaitość reakcji na tak banalną sprawę, jak język, którym mówią moi bohaterowie.
Jest zwyczajny nie bez powodu - otóż dla nas nasz język też jest zwyczajny...  chociaż dla naszych przodków byłby niezrozumiały.
Nie miałbym specjalnych problemów z napisaniem przynajmniej dialogów polszczyzną z czasów Jana Kochanowskiego czy Mikołaja Reja. Pytanie za 10 groszy: kto by się chciał przebijać przez taką fantasy?

Królowa do mszej chciała ale kapelana doma nie naleziono, bo pilnował dzbana.
A niechaj ci, co czedli, wżdy w pamięci zakarbują, iż magister rerum humanorum rzecz swą wieloma słowy snadnie wyłoży.

I aż się prosi, żeby każdą taką próbę podsumować słowami mistrza Waligórskiego
Łowiec w krzach czeczota iszcze,
Kneź w dworzyszczu wziął zydliszcze,
Siadł, zagędźbił na podkurek,
Zaraz kur wór wniósł chór dwórek.
Rozdźwierzyły się podwoje,
Pojedynczo, lub po dwoje
Wchodzą przaśni, kraśni woje
Ni gieroje, ni playboje,
Gwarząc swoje ćmoje-boje.
Grzmią pokrzyki "Sława, sława!"
I knehini Pipkosława
U przedproża-zaporoża
Kiej problem na ostrzu noża
Lub kiej na gondoli doża
Ta detyna boża stawa
Wywołując grzmiące brawa.
Iście to magnacka feta,
W sosie własnym wajdelota,
I filety z filareta
I kompoty z Wizygota
Tur w bratrurze,
Żubrze udźce,
Wszyscy nuże
Chap za sztućce,
Ale kneź przed tą zabawą
Chciał wystąpić z mową-trawą -
Już się podniósł,
Wsparł o blat się,
Kiwnął w przód się
Oraz w zad się,
I rzekł w średniowiecznej mowie:
- Mociumichmośćwaćpanowie!
Jako wieda ano spokąd,
Dadźbóg raciąż do nipokąd,
Brzęczyszczeje dyćka dziewierz,
Grzymidojda sierdząc nie wiesz!
Ady ino kićki dziopa
Cimcirymci Hryćka kopa?
Ady ino ćwiąka łajba,
Ano bździąg odbita szajba
Ano gwoździec! Uździec ano!
Tu owacją mu przerwano,
Na ramiona go porwano,
Udzielono mu poparcia
I zabrano się do żarcia.
Choć po prawdzie z całej mowy
Nikt nie pojął ni połowy,
Gdyż kneź mówił o tych rzeczach
Raczej w stylu średniowiecza,
Zasię młodsze pokolenie
Znało tylko odrodzenie,
Więc nie doszła ich kneziowa
Mądrość niedościgła...
- To skąd te brawa wpół słowa?
- Bo kolacja stygła!

Gdybym pokusił się o eksperyment z archaizacją języka - w oczach czytelników efekt byłby mniej więcej taki, nawet, jeśli stworzyłbym język w miarę pasujący do naszej wiedzy o dawnej polszczyźnie.
Nie żartuję tu sobie z kogoś, kto chciałby odrobiny językowej egzotyki - ale próbuję usprawiedliwić się z tego, że... nie podjąłem rękawicy.
Kiedy byłem młodym zapalonym czytelnikiem, lubiłem sobie poczytać prozę poetycką, trudną, nierzadko bardzo melodyjną. Po latach wracam do tych książek i zastanawiam się, co ja w tym widziałem? Egzotykę? Wymyślność? Barokową przesadę? Pewnie wszystko po trochu.
Ale przede wszystkim nie chciałbym, żeby ktoś po latach wrócił do mojej książki i zadawał sobie te same pytania.
Mimo wszystko o skomplikowanych sprawach należy mówić jak najprościej.
I te historie wydane w pierwszym zbiorku "Królewskich Psów" i te, które dopiero się ukażą, kręcą się dookoła takich dziwnych trudno-prostych spraw... jak decyzja Rhouda-an Paul, żeby jednak zachowac się przyzwoicie. 
Wspomniana na początku recenzja jest recenzją kogoś, kogo "Psy" nie zachwyciły. Ma do tego święte prawo... a mnie ciekawi, czy faktycznie nigdy do tej książki nie wróci, tak jak deklaruje. Może kiedyś się przekonam.

Zauważyłem, że ludzie, którzy lubią okładkę "Królewskich Psów" - zazwyczaj nie mogą przekonać się do zawartości... i na odwrót.
Naturalnie, jak każdy autor, lubię czytać pochlebstwa. Kto nie lubi - niech rzuci kamieniem. A jak rzuci, to na pewno pójdzie do domu i w skrytości posłucha sobie pochlebstw, które kiedyś nagrał, żeby nie minęły... 
W każdym razie lubię, kiedy "Psy" komuś się spodobają, ale jeśli się nie podobają, to też ma to dla mnie sporą wartość... o ile nie trafię na człowieka, co bez czytania wie lepiej.
Czytanie takich rozmaitych recenzji przekonało mnie ostatecznie, że czytanie jest specyficzną formą twórczości - ulotną, bo nie pozostaje po nim żaden ślad. Ale trwałą, bo po każdej przeczytanej książce człowiek w niewielkim stopniu się zmienia. Inaczej mówiąc: Pani Morrigan nikogo nie puszcza bezkarnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz