W poprzedniej części przyjrzeliśmy się mapom średniowiecznej wyobraźni i podjęliśmy próbę zrozumienia ich specyfiki.
Czas odpowiedzieć sobie na poważne pytanie: Kto to wymyślił i jak? Co kierowało umysłem średniowiecznego intelektualisty?
Zapewne w każdym wypadku coś innego ale wspólne dla wszystkich twórców map było wykształcenie oparte o siedem sztuk wyzwolonych. Takich, jak poniżej:
Obrazek powyższy pochodzi z dzieła Hortus Deliciarum mistrza Herrada von Landsberg czyli Ogród Doskonałości. Powstało ono około roku 1180 i wśród innych delicji wzniosłego umysłu pokazuje nam wdzięki sztuk wyzwolonych... pod postacią siedmiu bardzo ponętnych i pięknie ubranych sztuk... damskich, z wszelkimi atrybutami przynależnymi pięknym paniom: uroda, wdzięk, strój... i piersi nieduże, okrągłe, sterczące poprzez modnie dopasowane suknie.
Średniowieczni uczeni lubili bardzo dosłownie pokazywać pojęcia abstrakcyjne. Jeśli o tym pamiętamy, czytanie dawnych ilustracji staje się ciekawsze.
Septem artes liberales tłumaczymy jako siedem sztuk wyzwolonych ale chodziło raczej o sztuki ludzi wolnych. A co to z kolei oznacza? Wolnych w sensie wolności osobistej, czy wolnych od czegoś? Dobre pytanie! Na szczęście wiemy, że od czasów antycznych chodziło tu o wolność od fizycznej pracy - ta bowiem pozostawała czynnością ludzi zależnych i w jakiś sposób zniewolonych. Warto jednak pamiętać, że dla ludzi w dawnych, sztywno uporządkowanych społeczeństwach "wolność" oznaczała coś innego niż dla nas. Taka, jaką wyobrażamy sobie dzisiaj - wówczas była niemożliwa... a raczej: nie uważano jej za wolność... To zaś, co uznawano za wolność - było w istocie uwolnieniem tylko i wyłącznie od samowoli suwerena. Hasło: "miejskie powietrze czyni wolnym" znaczyło właśnie tyle: człowiek przestawał być sługą pana, stawał się obywatelem miasta, mającym prawo do... opieki prawnej. Rządziło nim jasne Prawo a nie widzimisię dziedzica.
Obowiązków miał tyle samo albo więcej, lecz były jasno określone prawem obowiązującym wszystkich równych sobie.
Co ciekawe - to skrępowanie obowiązkami bywało traktowane jako wyznacznik wartości człowieka. Najwięcej wart był rycerz, którego obowiązkiem było poświęcić życie na rozkaz. Poniekąd był on ideałem człowieczeństwa zwykłego. Człowieczeństwo władców miało wymiar nieco nadludzki i święty.
Wolny od obowiązków pozostawał tylko człowiek luźny - nikomu nie potrzebny, każdemu obojętny, stojący poza społeczeństwem i prawem... postrzegany czasem jak odmiana zwierzęcia.
Pojęcie wolności nie było wtedy ani tak oczywiste ani tak pożądane, jak byśmy sobie dzisiaj myśleli. Do tej kwestii jeszcze wrócimy później, warto jednak pamiętać o tak odmiennym pojmowaniu wolności, gdy zastanawiamy się nad sztukami wyzwolonymi i życiem umysłowym średniowiecza.
Trzy sztuki podstawowe czyli trivium - trivium gramatyka, dialektyka, czyli logika, oraz retoryka. Uważano słusznie, że bez nich czlowiek nie może się niczego nauczyć.
Cztery sztuki przygotowujące człowieka do studiowania filozofii i teologii czyli Quadrivium - arytmetykę, astronomię i muzykę.
Nie wyobrażajmy sobie, że po ukończeniu tej nauki ktoś posiadł praktyczną umiejętność grania, czy biegłość w obliczeniach. Takie praktyczne zajęcia niegodne filozofa opanowywano w domu, zresztą służyły ludziom niższego stanu: grajkom i kupcom.
Sztuki wyzwolone nazywano tak, gdyż uprawiali je ludzie wolni od pospolitej brudnej pracy. Teoria była ich powołaniem... i w myśl tego wzniosłego założenia rozważali te dziedziny jako nauki o liczbach, proporcji i harmonii.
Powstaje tu naturalne pytanie: po co komuś muzyka, jesli nie zamierza grać? lub nauka o liczbach, skoro nie zamierza liczyć? Astronomia dla duchownego wydaje się oczywista, bo przecież na niej opiera się kalendarz czyli naturalny rytm świąt. W świecie bez radia czy gazet każdy duchowny musiał być samowystarczalny pod tym względem - ale pozostałe trzy sztuki?To jedna z większych różnic między ludźmi okresu średniowiecza a nami - warto jej się przyjrzeć.
Otóż Pismo Święte a dokładniej Księga Mądrości mówi wyraźnie: "Bóg wszystko urządził według miary i liczby, i wagi" (Mdr 11:20).
Człowiek w dawnych epokach rzadko miał do czynienia z książkami, więc czytał bardzo dokładnie i wiele razy, a jednoczesnie brał lektury znacznie bardziej dosłownie niż my dzisiaj. Jeśli sam Bóg stosował matematykę, to pobożny mąż powinien iść tą drogą do doskonałości.
Jednocześnie warunki życia codziennego były szalenie prymitywne, samo życie krótkie i narażone na wiele niebezpieczeństw. Banalne skaleczenie czy przeziębienie mogło się skończyć śmiercią. Tak zmarł biskup Henryk Kietlicz - który po prostu chciał w czasie procesji obejść boso kościoły w swoim mieście... Kroniki Długosza donoszą o cyklicznych klęskach straszliwego głodu co kilka lat, wojny na rozmaitą skalę trwały w zasadzie bez przerwy. Codzienność była pełna strachu, brudu i brutalności, do tego chwilowa, dlatego każde oderwanie od niej odbierano jako rzecz zbliżającą człowieka do Boga.
Teoretyzowanie odbierano jako działanie duchowe, pobożne i wzniosłe, praktyka należała do ludzi pośledniejszego stanu.
Przez połowę średniowiecza trwał spór o wyższość spekulacji nad doświadczeniem, angażowały się w niego najwyższe autorytety wiary - właśnie dlatego, że sprawa bezpośrednio dotykała systemu wartości.
Czy abstrakcyjne wartości to coś, co wpływa na praktykę?
Cóż, zastanówmy się nad przykładem: William Ockham głosił, że nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę - dla nas jest to sensowne podejście do problemów poznania, dla jego współczesnych - herezja podważająca samą definicję rzeczy boskich, bo Ockham powiedział też, że władza i porządek społeczny pochodzi bezpośrednio od Boga... co doprowadziło go do wniosku, że świecka władza papieży i biskupów nie jest konieczna. Spalenie Ockhama na stosie pozbawiłoby cesarza jedynego fachowca zdolnego do prowadzenia teoretycznego sporu z papieżem o władzę - toteż uczony chronił się najlepiej, jak mógł.
Teoretycy tego okresu bardzo łatwo dochodzili do wniosków, które co i rusz wywracały praktykę do góry nogami...
Pamiętajmy o tym, kiedy wyobrażamy sobie umysł średniowiecznego uczonego.
Grajek grał, znawca analizował teorię muzyki i jej miejsce w świecie.
Człowiek z gminu patrząc na studnię widział źródło wody. Mąż uczony i szlachetny widział przede wszystkim metafory pouczające o doskonałości dzieł Bożych. A miarą jego doskonałości i wykształcenia była ilość symboli, jakie zdoła ujrzeć.
Oto Fontana Maggiore w Perugii. Źródło wody, któremu znaczenia dodają wyobrażone sceny mitologiczne, kalendarz oraz przedstawienia sztuk wyzwolonych.
A że źródło to początek wszechrzeczy - wróćmy dzięki tej fontannie do sztuk wyzwolonych tak dosłownie pokazanych na jej płaskorzeźbach.
Muzyka bez grania to przede wszystkim nauka o harmonii trwającej w czasie, wyrażonej poprzez liczby i proporcje. Arytmetyka bez kupieckich obliczeń staje się nauką naprawde boską, bo całkowicie abstrakcyjną a zarazem, podstawową... Astronomia praktyczna służy orientowaniu się w dniach świętych, ale również analizowaniu budowy świata.
Co takiego ciekawego jest w nauce o kształtach?
Otóż pozwala ona wykazać namacalnie wyższość teorii nad praktyką. Zwykły człowiek mający cyrkiel i linijkę bez podziałki może sobie pokreślić kółka i kreski. Mąż biegły w sztuce geometrii będzie tymi samymi narzędziami dokonywał precyzyjnych podziałów wielkości, wyznaczał skomplikowane plany budowli, kierował pracą kamieniarzy, którzy dzięki jego kierownictwu ułożą z kamieni piękną strukturę, chociaż sami umieliby tylko ustawić prosty mur.
Wyższość geometrii nad innymi polegała także na tak cenionej wówczas namacalności: przy pomocy prostych narzędzi osiąga się niezwykle złożone efekty. Cyrkiel, linijka bez podziałki, pion murarski - proste i zwykłe narzędzia, które każdy prostak mógł zrobić i wziąć do reki. Umysł uczonego używał ich do przetworzenia idei w kamienną konstrukcję.
Ale o tym, jak to robi - w następnej części...
Ale o tym, jak to robi - w następnej części...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz