Fantasy z Morrigan w tle.

Blog o ciekawostkach historycznych, świecie "Królewskich Psów", różnicach kulturowych, rewolucjach w ludzkim umyśle wywołanych zmianami na świecie i innych sprawach wybieranych dlatego, że mnie zaciekawiły.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Cyrklem w głowie wykształconej... część 1

Przed Pyrkonem zapowiadałem, że umieszczę mój referat tutaj w odcinkach.
Niniejszym zaczynam.

W ciągu minionego roku wiele osób pytało mnie o różne rzeczy związane ze średniowieczem. Całkiem często pytano mnie o mapę.
Jedni pytali, czy narysowałem mapę świata Królewskich Psów, inni żądali kategorycznie, żebym ją narysował...
Dało mi to do myślenia na tyle, że nieco ugryzłem temat mapy średniowiecznej i średniowiecznego planowania, bo w średniowiecznej opowieści fantasy mapa powinna trzymać styl epoki.

Pozostaje pytanie: co to znaczy? Jaka jest średniowieczna mapa, jak ją robiono? To nie jest łatwe pytanie, bo w średniowieczu wcale nie rysowano map często - nie miały praktycznego zastosowania.


Podróżnicy poruszali się z przewodnikiem lub pytając o drogę...
Granice państw wyznaczano według łatwych do rozpoznania linii rzek oraz krain utrwalonych zwyczajem, zresztą dla celów politycznych dokładny opis tekstowy był bardziej użyteczny, niż mapa świata pozbawiona podziałki - władcy od czasów starożytnego Rzymu nie prowadzili systematycznych badań pomiarowych a bez tego nie ma mowy o podziałce mapy czy sensownej siatce odniesienia.
Żeglarze mieli w głowach plan wód i niechętnie zapuszczali się dalej... Tak naprawdę mapa, jaką znamy dzisiaj - wówczas prawie nikomu nie była potrzebna.

Prawdziwie wzniosły średniowieczny umysł kreślił mapę, żeby uporządkować świat doczesny wedle potrzeb duchowych. Rysowano je głównie po to, aby pouczyć ludzi a nie po to, by rozwiązywać ich przyziemne problemy... Jeśli zapytamy, gdzie jesteśmy - średniowieczny prostak powie nam, że o milę od Krakowa, zaś mąż uczony dokładnie określi nasze miejsce w Bożym planie bez specjalnej troski o doczesną wartość tego planu. Wedle jego wskazań uratujemy duszę... za cenę bezsensownego marszu po polu w niewłaściwą stronę.
I wbrew pozorom była to postawa bardzo potrzebna w świecie, w którym biskupi wkładali zbroje i wymachiwali maczugami.

Zobaczmy kilka map z tego okresu, abyśmy i my mogli skorzystać z nauki:


Mapa z Psałterza z 1265

Oto piękna mapa pokazująca cały świat. Dokładnie cały: warto zwrócić uwagę, że zmieścił się na Chrystus w pozie majestatycznej czuwający nad światem w towarzystwie aniołów oraz para niewielkich, ale okropnych smoków jako jego przeciwieństwo. Ponadto zawiera podstawowe informacje astronomiczne oraz morza, zatoki, góry, słynne rzeki znane z Biblii i z opisów Europy. Boska część mapy zajmuje około czwartej części całego przedstawienia... Warto zauważyć, że autor mapy jasno wyraził przekonanie że ziemia jest okrągła... tyle, że płaska. A w centrum ziemi jest święte miasto Jerozolima... To nie jest przejaw chętki na rysowanie mapy od cyrkla ani zwykłego wytłumaczenia sobie, że skoro widzimy horyzont wokół siebie, to cały świat powtarza kształt horyzontu. Świat pokazany tutaj pod osłoną błogosławiącego gestu Chrystusa jest dziełem Bożym. Jako taki musi być doskonały - a każdy uczony mąż w średniowieczu wiedział, że najdoskonalszą i najbardziej boską figurą geometryczną jest okrąg - który nie ma początku ani końca, chociaż jest zamkniętą i skończoną całością. Ponadto jego każdy element pozostaje jednakowo oddalony od centrum...


Warto popatrzeć na metaforyczne źródła rzek i rozmieszczone na horyzoncie symbole. Przytulona do krawędzi świata jest terra incognita, którą mnisi z "Imienia Róży" zapewne określiliby jako finis Africae. Żyją tam dziwaczni ludzie, o których wspominają dawni autorzy... lecz których nie sposób odnaleźć. Jeśli ktoś się z tego śmieje - niech pamięta, że Kolumb musiał odpowiadać na pytania także i o nich - mieszkańców dziwnych krain: psiogłowców, olbrzymów i takich tam...




Tractatus de Sphaera Mundi mistrza Johannesa de Sacrobosco z roku 1300 opiera się o inną, za to bardzo tajemniczą koncepcję kartograficzną - Ziemia tu również jest okrągła, ale koło świata podzielono na płaskie strefy, z których tylko jedną zajmują lądy i morza. Ciekawa jest orientacja: można rozpoznać Morze Śródziemne i słoneczną Italię, ale widać z mapy, że północ wypada tam, gdzie dzisiaj rysujemy południe. Najwyraźniej jej autor przyjął, że góra mapy winna odpowiadać wysokiej pozycji słońca... Warto zauważyć też, że nie zmieścił się na mapie Półwysep Skandynawski a tereny Niemiec czy Polski są trudne do określenia. Terra incognita nie jedno ma imię. Za to zdumiewająco wiele miejsca zajmują dwa morza znane starożytnym: Morze Czarne i Kaspijskie.




Mapa mistrza o nazwisku Opicinus de Canistris z roku 1335 pokazuje wyraźnie Europę i jej czułe, intymne zbliżenie do krainy lwów i innych Maurów.



Mapa angielskiego benedyktyna Ranulfa Higdena z okolic roku 1350 jest częścią wielkiego dzieła Polichronicon - księgi opisującej świat i wyrażającej ciekawe poglądy na związki rzeczywistości z teologią...
Widać, że autorowi tej mapy przyświecał jasny cel: zmieścić wszystko, o czym słyszał i utrzymać Jerozolimę w centrum. Ostatecznie Jerozolima to początek Świętej Historii - a zatem winna stać w punkcie, od którego zaczyna się kreślenie okręgu: święte miasto umieszczono tam, gdzie staje cyrkiel.
Początek kreślenia mapy odpowiada początkowi świętej historii.



Mapa Pietro Vesconte z roku 1328 pokazuje świat równie piękny... Autor pokusił się o astronomiczną siatkę odniesienia opartą o znaki zodiaku. Rzeki wypływają z tajemniczych gór, Jerozolima oczywiście jest w centrum świata a granice znanych terenów wyznaczono pasmami górskimi. Morze Śródziemne ma dość dopracowany kształt i zawiera mniej więcej dokładne punkty odniesienia - zapewne dlatego, że Pietro Vesconte opierał się na informacjach żeglarzy. Krym i Morze Czarne również opracował starannie... za to Afryka i Europa północna to znowu  terra incognita - ziemie nieznane i bez szczegółów. Na tej mapie widać rzecz bardzo ciekawą: to mapa wyobraźni wykształconego Włocha z początków XIV wieku...
Wśród zebranych tu jest to jeden z lepszych przykładów teologiczno-fantastycznej metody kreślenia map.
W miarę dokładne opisy krain interesujących oparto na informacjach praktycznych i uzupełniono Biblią...

Gdybyśmy spróbowali narysować mapę krain znanych z powieści fantasy według tej recepty - okazało by się, że jest ona inna dla każdego bohatera... Mapa Gandalfa byłaby inna niż mapa Froda a one obydwie różniłyby się od mapy Aragorna. Przenosząc ten styl uprawiania kartografii na świat wymyślony przeze mnie musiałbym rysować inną mapę dla czarodziejki Alicji, inną dla Raffika-an Saiid, jeszcze inną dla Rhouda-an Paul a przy rysowaniu map dla poszczególnych książąt musiałbym sam ze sobą stoczyć wojnę o poprawność polityczną.
Jak z tego widać rysowanie mapy samo w sobie może być przygodą... Ale wróćmy do map nieskażonych wiedzą geograficzną.
Pokazane mapy były obrazem świata ale takim, jakiego chciał autor mapy - inaczej mówiąc zapisem jego własnej wyobraźni.
A czym w takim razie była ta wyobraźnia? Co ją kształtowało? Co właściwie o niej wiemy?
O tym w następnej części...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz