Fantasy z Morrigan w tle.

Blog o ciekawostkach historycznych, świecie "Królewskich Psów", różnicach kulturowych, rewolucjach w ludzkim umyśle wywołanych zmianami na świecie i innych sprawach wybieranych dlatego, że mnie zaciekawiły.

poniedziałek, 28 maja 2012

Cyrklem w głowie wykształconej... część 3

Druga część tej opowieści  przybliżała nieco świat siedmiu sztuk wyzwolonych i wyobraźni przez nie uformowanej. O ile system nauczania oparty o te sztuki daje wiele, to jednak ma i niemałe wady a traktowanie wszelkiej nauki wyłącznie jako narzędzia do badań teologicznych bywało potężnym ograniczeniem. Niemniej jednak o wadach tego systemu nauczania warto porozmawiać gdzieś indziej, tu bowiem doszliśmy aż do fascynującej kwestii:  dlaczego prosta geometria jest lepszym narzędziem dla filozofa niż powiedzmy: muzyka? Kłania się tu prof. Jan Tadeusz Stanisławski i jego samodzielna katedra mniemanologii stosowanej badająca wyższość świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy i odwrotnie... ale minęło ok półtora tysiąca lat poważnego traktowania takich problemów, zanim zaczęły śmieszyć. Cofnijmy się zatem do tamtych czasów i potraktujmy poważnie tę wyższość.

Geometria fascynuje, bo pozwala odkryć prawa rządzące światem. A zatem człowiek badający świat powinien w nim szukać geometrii.
Jak to robił uczony mąż w średniowieczu?
Jako przykład posłuży nam Villard de Honnecourt - podobno architekt, a najprawdopodobniej złotnik podróżujący po Europie. Notował detale konstrukcyjne, wzory dzieł sztuki, schematy kompozycji.
Jego szkicownik jest najstarszym znanym nam szkicownikiem architektonicznym a zarazem bezcennym źródlem pozwalającym zajrzeć do średniowiecznych uczonych głów.
Załóżmy, że mistrz Villard był typowym uczonym swego czasu...

Na tych notatkach widać ciekawą rzecz: w sylwetce mężczyzny poszukuje się pentagramu, i to nawet wtedy, gdy pozycja ciała wcale na to nie pozwala.
Co takiego ważnego jest w pentagramie?
Otóż jest to stary i wieloznaczny symbol. Ludzie wykształceni i zainteresowani magią (czyli w średniowieczu prawie wszyscy) wiedzieli, że to prastary symbol pogańskich bogów. Nieliczni szczęśliwcy mogli też czytać, że wedle mistyków pitagorejskich jest to znak życia i zdrowia... co w oczach ówczesnych chrześcijan niekoniecznie stanowiło dobrą rekomendację. Ale dla pierwszych chrześcijan pentagram i liczba pięć symbolizowały pięć ran Jezusa i jego ludzką, cielesną stronę a to już coś pozytywnego. To również znak pięciu zmysłów, pięciu żywiołów (a raczej, jak rozumiano w średniowieczu - pięciu pierwiastków, czyli substancji podstawowych tworzących świat: ognia, wody, światła, powietrza, wiatru).


To również znak łączący pięć światów: fizyczny, eteryczny, astralny, mentalny i duchowy - pozwalający wyrazić wyższość ludzkiego umysłu w tych dziedzinach. Kto chce uprawiać magię - musi użyć pentagramu. Ale aż do XV wieku powszechnie uznawano istnienie białej magii - dobroczynnej i błogosławiącej a magię czarną traktowano jak margines godny ścigania a nie rozważań w gronie mędrców.
Dlatego pentagramu i innych figur geometrycznych poszukuje się w świecie przyrody aby odnaleźć  jej boski porządek.
Symbol nie jest abstrakcją bez związku ze światem.
Pentagram to ciało człowieka a ciało ludzkie to pentagram... i razem jest to splot symboliczny o wymowie pozytywnej. Villard de Honnecourt nie mógł przewidzieć, że około XIV wieku, przy okazji procesu templariuszy pojawi się po raz pierwszy skojarzenie pentagramu z wynalezionym przez oskarżycieli bożkiem Baphometem, co na zawsze powiąże ten symbol ze światem czarnej magii.



Do czasu pewnego znudzenia kompozycjami opartymi na prostych formach geometrycznych używano ich w plastyce bardzo chętnie. Zresztą do dzisiaj malarze doceniają zalety tej metody komponowania obrazu. Po prostu dawni mistrzowie upatrywali w niej czegoś więcej niż my: sposobu na rozumienie świata i poradzenie sobie z jego nieprzewidywalnością. Wierzyli, że poprzez odnalezienie geometrycznego porządku zbliżą się do Boga.
Przy okazji odkrywali coś ważnego: reguły sztuki i ludzkiego myślenia. Geometria dawała pewność, że chaos jest złudą umysłów prostackich, zaś światem rządzi prawo.
Dynamika geometrycznego komponowania nadała gotyckim plastykom siłę wyrazu, jakiej nie znali ich romańscy mistrzowie.
A zatem wciąż poszukiwali coraz lepszych reguł wyrażających matematyczną i geometryczną budowę świata.
Mogła to być kompozycja centralna, regularna, oparta na obrocie powtarzalnych elementów.
Stosowano ją wówczas, gdy należało wprost wyrazić przekonanie o porządku świata: tak powstawały witrażowe rozety katedr rywalizujące o to, która piękniej wyrazi tę ideę... oświetlając przy okazji nawę główną swoim kolorowym blaskiem.
Ale w ten sam sposób projektowano przekroje filarów dźwigających całe sklepienie. Czy po to aby uzyskać sztywną i lżejszą konstrukcję? Ale wtedy nie istniała inzynieria wytrzymałości! Aby uzyskać piękniejszą i ozdobną formę całego filara? Ale czemu to właśnie uznano za formę właściwą dla tego celu? A może dlatego, że element wspierający sklepienie winien ucieleśniać sobą ideę geometrycznej regularności, która wspiera Boże Dzieło: Świat, dar Boga dla człowieka.
Kompozycja geometryczna jest właściwie wszechobecna w tej epoce. Symetria to jeden z stosowanych porządków. Mogły to być też układy mniej oczywiste: grupy postaci czy rozmaite monstra. A wreszcie: mogły to być układy ukryte dla laika, lecz odbierane intuicją, albo doskonale czytelne dla mędrców biegłych w siedmiu sztukach wyzwolonych. Na przykład zaprezentowana obok twarz zaplanowana w oparciu o szereg jednakowych kwadratów. Jeśli przyjrzymy się jej - łatwo zauważymy, że w sztuce gotyku ten styl wykreślania twarzy stanowił regułę. Villard de Honnecourt dla pamięci wykreślił tę regułę... bo jego szkicownik to przede wszystkim dziennik rozwoju osobistego artysty: zbiór wzorów, reguł, notatek otwierających nowe horyzonty wyobraźni po to, aby nie stracić później tych doświadczeń i na ich podstawie stworzyć konkretne dzieło.


Szkicownik de Honncourta można traktować też jako zapis rozwoju osobistego artysty - zawiera próby przepracowania nie tylko proporcji konstrukcji ludzkiego ciała ale również przymiarki do konstruowania budowli, notatki techniczne, szkice rusztowań i... obciążeń, takich jakie mógł zobaczyć uczony nie będący inżynierem.

De Honnecourt notował w zasadzie wszystko - nie bez powodu. Takie po prostu były realia jego świata. Miał małe szanse, by powrócić w to samo miejsce i uzupełnić braki w zapiskach, nie mógł zaś przewidzieć, czy nie zostanie konsultantem przy jakimś nietypowym dziele. Mamy dzisiaj problem z ustaleniem, kim właściwie był: architektem? rzeźbiarzem? malarzem?
Najbardziej prawdopodobna teza głosi, że był... złotnikiem.
Co ma złotnik do rzeźby - można zrozumieć, choć z trudem. Ale do konstrukcji ciesielskich w architekturze?
Otóż ma sporo. Przy wielkich budowlach takich, jak katedry gotyckie, pojawiały się czasem nieoczekiwane problemy. Wówczas proszono o konsultacje każdego, kto mógł służyć wiedzą o istniejących rozwiązaniach. Bywało, że złotnik zastępował architekta, gdy okoliczności zmuszały a innych architektów w okolicy brakło.
W średniowieczu rzetelna wiedza była klejnotem rzadszym niż perły.
Podobnie zresztą jak dzisiaj, chociaż dzisiaj o nią łatwiej...
W każdym razie siedem sztuk wyzwolonych było niezaprzeczalnym fundamentem każdej wiedzy, a geometria - podstawą techniki.
Jeśli komuś wydaje się, że mistrz Villard był jakimś wyjątkowym miłośnikiem szukania form geometrycznych w świecie - niech popatrzy chociażby na kapitele kolumn:











W świecie geometrycznej, prostej kompozycji nawet Judasz wisi centralnie - a, że swym czynem zaburzył porządek, podkreślono moralną ocenę asymetrią jego postaci. Towarzyszące mu diabły natomiast strzegą go jak najbardziej regularnie, niczym lustrzane odbicia. Ostatecznie one wypełniają Boży plan.


Wydawac się może, że takie geometryczne myslenie ograniczało sie do mnichów i kosciołów. Nic podobnego! Geometria była stałym elementem wykształcenia, a zatem patrzono na nią jak na jego znak. Zresztą z korzyściami dla dyscypliny myślenia - geometria naocznie wykładała istnienie logiki w otaczającej nas rzeczywistości.
W Boskiej Komedii Dantego świat jest podzielony na kręgi.

Mistrz Lichtenauer - porządkując swoją wiedzę szermierczą sprowadził ją do łatwych do zapamiętania postaw i ciosów podstawowych pogrupowanych według liczb. Jego następcy zrobili to samo - nawet po renesansowych odkryciach z zakresu rysunku ilustracje w traktatach szermierczych zachowały geometrię i dynamikę - ze względów praktycznych: rzeczy uporządkowane łatwiej opanować myślą.
Ta geometria myślenia pojawia się w każdym traktacie szermierczym. Dzisiejsi praktycy sztuki rycerskiej wiedzą, że tak idealne wykonanie techniki w walce to rzadkość, jednakże zdają sobie sprawę z tego, że właśnie te rysunki najlepiej pokazują dynamiczny układ sił w starciu.

Ilustracja z traktatu Mistrza Fiore Dei Liberi to interesujący przykład  geometryzacji sztuk walki:  położone na sylwetce ludzkiej miecze wyznaczają kierunki ataku bronią - ale też dokładnie tak samo wygląda schemat podstawowej pracy nóg... do tego alegoryczne zwierzęta: Lew, Leopard, Ryś, Słoń pokazują dokładnie cechy, jakie należy sobie wykształcić - odwagę i wspaniałomyślność, agresję i umiejętność użycia podstępu, strategię,  postawę (moralną jak i tę zwykłą - pewność i stabilność na nogach). Gdyby ktoś nie zrozumiał to wszystkie te zwierzęta trzymają stosowne symboliczne akcesoria: strzałę - znak szybkiego ataku z daleka, zamkową wieżę jako symbol obrony i odporności, no i...  cyrkiel. Narzędzie każdego geometry jest czytelnym i oczywistym symbolem planowania.
Zresztą Fiore wprost próbował ująć swą sztukę walki w reguły oparte na figurach geometrycznych. Jego wykład może budzić uśmiech, ale zrzedła mi mina, gdy znajomy policjant rozpoznał w traktacie z końca XIV wieku współcześnie używane techniki obezwładniania...

Jak widać geometryczność samego myślenia była w tej epoce rzeczą oczywistą, nawet w sztukach tak praktycznych jak zapasy.
Możemy sobie powiedzieć: mroki średniowiecza.
Nie do końca.
Był to raczej dorobek intelektualny średniowiecza, który przeszedł na późniejsze epoki.
Każdy początkujący malarz przyswaja sobie te nauki w niezmienionej postaci jako podstawy kompozycji i rytmu - mało kto zdaje sobie sprawę, jak stara jest ta wiedza.
Oczywiście - została ona potem rozwinięta, co samo w sobie dowodzi wartości tego sposobu myślenia.
Poszukiwanie geometrii w ludzkim ciele było de facto poszukiwaniem Ideału i Zasady.
Znalazł je Leonardo da Vinci.
Jego Człowiek Witruwiański to być może najważniejsza praca na temat geometrii ludzkiego ciała, jaką kiedykolwiek stworzono...


Geometryczna harmonia wszechświata dała się zmierzyć, określić i pojąć. A według autorytetów jej zrozumienie otwierało rozumowi drogę do poROZUMienia z Bogiem, który przecież był Najdoskonalszym Planistą.
Każdy średniowieczny logik wyciągał stąd wniosek, że geometria jest sztuką boską...
A jak służyła sprawom Boskim - o tym w następnej części...

2 komentarze: