Fantasy z Morrigan w tle.

Blog o ciekawostkach historycznych, świecie "Królewskich Psów", różnicach kulturowych, rewolucjach w ludzkim umyśle wywołanych zmianami na świecie i innych sprawach wybieranych dlatego, że mnie zaciekawiły.

czwartek, 2 czerwca 2011

Wiara, poznanie i inkwizycja - trzy drogi dochodzenia do prawdy - cz. 1



W "Imieniu Róży" jest przepiękny fragment na temat chaosu pojęciowego: Wilhelm tłumaczył Adsonowi, że jest rzeczą głęboko niesprawiedliwą karać jednego człowieka za winy innego.

Otóż zdumiony własnym odkryciem Adso zauważył, że inkwizytorzy walcząc z herezją mieszają wszystkie rozmaite herezje, o jakich słyszeli i przypisują je wszystkie razem złapanym przez siebie prostaczkom, którzy nawet tych pojęć nie odróżniają.
Wilhelm wyjaśnił, że inkwizytorzy czynią tak świadomie i celowo, bowiem prostaczkowie nie mogą wybierać w herezjach i odróżniać, więc mylą ze sobą wszystkie i sami nie wiedzą dobrze, do jakiej się przyłączyli.
Zwykłych ludzi kwestie teologiczne nie interesują i nie są ważne, chcą tylko jakoś zmienić swój ciężki los i wszystkie nadzieje wiążą z taką herezją, jaka w ich okolicy przypadkiem się pojawi.
Według Wilhelma jedynym motorem herezji jest los prostaczków i ich żądza zmian, biorąca się z niezgody na świat - czyli wielce heretyckiej postawy życiowej.
Tak więc ludzie prości karani są przez inkwizycję za swój los a nie za swoje winy, co jednak nie zwalnia sędziego od obowiązku rzetelnego rozpoznawania ich win.
Sam Wilhelm zrezygnował z inkwizytorskiego zajęcia, gdyż nie mógł pogodzić go z własnym poczuciem sprawiedliwości.

Nasuwa się na koniec tego wykładu niedopowiedziana myśl, że inkwizytora los podsądnych zazwyczaj nic nie obchodzi. W świetle sądowej przemowy Bernarda Gui (i spalenia jedynej żeńskiej bohaterki powieści) nieszczęście ludzkie i biorąca się z niego herezja jest tylko użyteczną okazją, by kogoś odpowiednio często postraszyć stosem.
Inkwizytor palił na stosie biczownika za bycie katarem wychodząc z założenia, że wszystko jedno za jaką herezję się go usmaży, bo i tak na pewno jest winny, skoro go schwytano. Gwoli sprawiedliwości dodam, że z powodu poziomu techniki kryminalnej przed sąd kryminalny wówczas trafiali prawie wyłącznie ludzie złapani na gorącym uczynku - zatem w tamtych czasach nie uważano tego za rzecz tak niesprawiedliwą, jak obecnie. Niemniej przestępstwa kryminalne nie były tym samym co czyny ścigane przez inkwizycję, a z różnicy tej inkwizytorzy doskonale zdawali sobie sprawę... i świadomie korzystali dla celów propagandowych.


Umberto Eco oparł powieściowy wykład Wilhelma z Baskerville na głębokiej znajomości historii średniowiecza.
Od tamtej pory świat się zmienił, mamy wiele skutecznych sposobów dowodzenia prawdy, ale pozostała tradycja mieszania pojęć... czyli kłamstwa w imię Prawdy Wyższej.

Dzisiaj ludzie mający ambicje inkwizytorskie również nie przejmują się sprawiedliwym atakiem - byle zniszczyć to, w czym upatrują zagrożenia dla swoich idei (które przecież wcale nie muszą być ideami wspólnymi dla wszystkich).

Inkwizycja jako wygodna (kogo obchodzi czy sprawiedliwa?) metoda sądzenia doczekała się dzisiaj licznych obrońców.

A zatem na czym polega inkwizycyjna metoda sądzenia?
Głównie na prawach inkwizytora.
Inkwizytor nie musiał tłumaczyć się przed nikim a każdy, kto podważał jego opinię - był heretykiem.
Obowiązywała zasada domniemywania winy: jeżeli człowieka oskarżono, to na pewno jest winny - trzeba go za wszelką cenę zmusić do wyznania win i przyjęcia pokuty.
Przed sądem inkwizycji podział między Dobrem i Złem przebiegał prosto: dobry jest inkwizytor, źli wszyscy inni. To oni muszą udowodnić, że nie są winni ale inkwizytor nie musi brać pod uwagę ich dowodów. Będąc wolnym od uznawania niewygodnych dowodów jest zarazem ostateczną instancją: sam nie musi się tłumaczyć ani dowodzić swojej racji.
Inaczej mówiąc: jest policjantem, prokuratorem, biegłym rzeczoznawcą i sędzią, a każdy, komu się to nie podoba, jest heretykiem i może odpowiadać przed inkwizytorem za swój grzech.

Cechą charakterystyczną inkwizycji było właśnie łączenie kompetencji, które później rozdzielono w imię sprawiedliwości. Sądził ten, kto oskarżał; dowody oceniał ten, który je zebrał (albo sfabrykował). Wyrok był nieodwołalny.

Inkwizytor robił całą robotę, poczynając od prowokowania donosów aż do skazania - tylko brudzenie rąk wykonywaniem wyroku pozostawiał innym, po to by móc stwierdzić, że rozlew krwi obciąża władzę świecką.

Dzisiaj inkwizycja nie ma już władzy sądowniczej, ale tradycja nieprzejmowania się faktami  dla osiągania własnych ideologicznych celów stanowi jej trwały wkład w historię.

Jak działa chaos pojęciowy?
Pod współczesną herezję nazwaną niemiłym słowem (na przykład postmodernizm, socjalizm, liberalizm, żydokomuna itd.) podpina się każdą niemiłą ideę (taką jak np. partnerstwo ucznia i nauczyciela, walka z dyskryminacją, prawo kobiety do decydowania o sobie, itd).

Pozwala to zwalczać np. niezadowolonego z biedy pracownika jako komunistę, ponieważ komunistom się nie ufa - niech sam pomówiony udowadnia, że nie był nigdy komunistą, tylko chce za swoją pracę uczciwej zapłaty. Naturalnie nie przekona współczesnych "inkwizytorów" i pozostanie na zawsze opluty czy też obrzucony błotem jako komunista.
Przy stosowaniu metody Chaosu pojęciowego korzyść z wygody jest - sensu czy sprawiedliwości nie ma, ale kto by się tam przejmował, gdy idzie o Wyższą Prawdę?

Dlaczego o tym piszę?
Takie mechanizmy zakłamywania fascynują mnie od dziecka: partia z nazwy robotnicza pacyfikująca robotników, zwolennicy wolności sumienia wywalający z pracy za przekonania... Wychowawcy demoralizujący podopiecznych... Nikogo u nas nie tylko nie gorszą takie praktyki ale nawet już nie dziwią. Wiadomo - chcieli dobrze, ale "ci źli oni" nie pozwolili...

Zauważalnym efektem wielopokoleniowego stosowania Metody Chaosu Pojęciowego jest kilka ciekawych przestawień w sumieniach: etyka Kalego jest regułą; przyjmuje się, że prawo stanowi się tylko dla słabych i głupich; dowody nie maja znaczenia; jeżeli zobowiązania nie zostały wypełnione - to woła się, że winny jest kto inny, a społeczeństwo chętnie w to uwierzy.

Przez setki lat podstawą etyki było poczucie odpowiedzialności za swoje czyny - które starożytnych Rzymian często pchało do własnoręcznego wymierzenia sobie kary a samurajów do niezwykle bolesnego rytuału samooczyszczenia, zwanego harakiri.
Metoda Chaosu Pojęciowego pozwala zmienić tę podstawę.

Uwielbiam paradoksy i bawi mnie dostrzeganie chaosu pojęciowego stosowanego świadomie (etyka Kalego) i nieświadomie (ignorancja).
Uważam też to zjawisko za bardzo interesujący temat pisarski.
Ciekawi mnie też, kto i kiedy zacznie rozwijać w narodzie poczucie odpowiedzialności za skutki własnych słów i jak zostanie za to ukarany.
Sprawdzam, kto głosi, że "winny jest kto inny" i przyglądam się jego działaniom, bo zazwyczaj jest to wieczne gonienie za kolejnymi kozłami ofiarnymi.

Chaos pojęciowy jest jednym z mechanizmów, które stworzyły Panią Morrigan. Ale nie jedynym.

Chaos pojęciowy jest narzędziem kłamcy - co najkrócej powiedział bodajże Chrystus (niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie).

Antycznym ideałem obywatela był "vir bonus dicendi peritus" - człowiek prawy i umiejący mądrze mówić.
To już historia licząca sobie 2000 lat.

Dzięki stosowaniu metody Chaosu Pojęć dzisiaj jednym z najbardziej kłopotliwych zadań maturalnych jest rozumienie krótkiej wypowiedzi w ojczystym języku...
Rozwinęliśmy się od tamtej pory, nie ma co...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz