Każde spotkanie z czytelnikami jest doświadczeniem ciekawym i cennym... jak kubeł wody na królewski łeb podczas koronacji.
Recenzja to taka forma spotkania, która pozwala rozmaite sprawy dokładnie przemyśleć, dlatego jako źródło doświadczenia liczy się podwójnie.
Dał mi do myślenia zwrot powtarzający się w recenzjach "Królewskich psów": "nie lubię fantasy ale...". Oczywiście pochlebia mi fakt, że po moje historie fantasy sięga ktoś, kogo odstręcza gatunek, częściowo zresztą pisałem je tak, żeby sprawiły przyjemność nie tylko miłośnikom gatunku.
Ale właściwie: co to jest gatunek literacki?
Na egzaminie wstępnym na polonistykę dostałem między innymi pytanie o literaturę kobiecą. Pytanie-pułapka... Nie było wtedy jeszcze Harlequina ani zbiorowego wydania dzieł Barbary Cartland, mogłem więc na chłodno odnieść się do zjawiska na podstawie przyzwoitych przykładów. Od tamtej pory moje stanowisko nie mieniło się zbytnio: literatura dzieli się na dobrze i źle opowiedzianą... a nie na męską/kobiecą, fantasy/obyczajową, itd.
Jeśli ktoś nie sięgnie po dobrą książkę tylko dlatego, że to napisała kobieta dla kobiet - wstyd dla niego. Usprawiedliwię tu kogoś, kto nie sięgnie po "Milczenie owiec"... bo ta książka potrafi napsuć krwi delikatniejszym czytelnikom.
Jeśli autor nie potrafi napisać historii przyciągającej ludzi niezainteresowanych gatunkiem - to też zawodowy obciach.
Gatunek nie określa ani treści historii ani zainteresowań autora. - jedynie rzeczy, które są narzędziem do zbudowania opowieści.
A literatura jest sztuką urozmaicania świata... może i powinna przełamywać kanony gatunków.
I dla podkreślenia wagi moich słów: przyroda też to robi:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz